Tortownica
Z okazji zbliżających się urodzin Krzysia postanowiłam przeobrazić post-komunistyczną tortownicę w bardziej okazalszy model. Jej poprzedni wygląd powalał na kolana, co najwyżej ze śmiechu. No, ale cóż. Takie mieliśmy czasy i ówczesne smaki różniły się o dzisiejszych. Zresztą zobaczcie sami:)
No właśnie. Dlatego metamorfoza musiała być naprawdę szokująca. Zainspirował mnie do niej post na Jagodowym Zagajniku, gdzie Ita pokazała swój kunszt przeobrażając tortownicę w prawdziwe cudo. Czytając jej posta pomyślałam: "Hej, ja też mam starą tortownicę. Genialny pomysł!"
Pierwszą rzeczą, jaką musiałam zrobić to rozebrać tortownicę na części pierwsze i usunąć starą, łuszczącą się już farbę. Moim oczom ukazał się relikt zamierzchłych czasów, który jak się zabawnie okazało był dziełem rodziców moich najlepszych kumpli z podwórka, Michała i Łukasza. W tym miejscu gorąco pozdrawiam chłopaków i ich rodziny ;)
Wracając jednak do tortownicy. Zmatowiłam chromowaną obręcz papierem ściernym, żeby farba z niej nie odpryskiwała i przed pomalowaniem odtłuściłam spirytusem.
Usunięcie malowidła na szybie, wbrew łuszczącej się farbie na brzegach okazało się dość kłopotliwe. Na środku farba trzymała jak diabeł sołtysa. Po jej usunięciu, niebieskie odpryski były po prostu WSZĘDZIE.
Idąc za pomysłem z Jagodowego Zagajnika, za nogę tortownicy posłużył drewniany świecznik. Sam świecznik również musiał przejść małą metamorfozę i konieczne było usunięcie z niego warstwy lakieru i skrócenie go "o głowę".
Gdy noga była już przygotowana do dalszych prac, stanęłam przed nie lada problemem. Jak przymocować nogę i jednocześnie zachować zdolności motoryczne tortownicy? Czyli: Jak to zrobić, żeby się kręciła? Tą kwestię przekazałam do realizacji fachowcowi, czyli mojemu kochanemu tacie :) Dzięki niemu i jego pomocnikom rach, ciach i noga była gotowa. Technicznie rzecz ujmując noga została przewiercona wewnątrz i poprowadzono w niej metalową tuleję. Niestety nie mam zdjęć z tej skomplikowanej operacji, więc mam nadzieję, że to co napisałam jest w miarę zrozumiałe.
Poprosiłam przy okazji, aby tata dorobił nodze nieco szerszą stopę, ponieważ obawiałam się, że oryginalna średnica świecznika będzie zbyt mała i tortownica będzie niestabilna. Tata wziął sobie tę prośbę do serca i dorobił szeeeeroką stopę.
Pierwsza rzecz, jaka mi przeszła przez myśl to: "obciąć", ale moja mądra mama powiedziała: "zrobisz jak uważasz, ale dzięki temu będzie stabilniejsza". Przez kilka kolejnych dni biłam się z myślami patrząc na to płaskostopie tortownicy:) Wreszcie podjęłam decyzję, że stopa zostaje. Mamy są jednak najmądrzejsze. Skoro stopa została, trzeba było coś z nią zrobić, żeby komponowała się z całą resztą. Przyszła mi na myśl masa strukturalna. Zanurzyłam palce w internecie o wyszukałam co następuje: akrylowa masa strukturalna Perfetto 120ml. Znalazłam sklep internetowy, w którym masa kosztowała 11zł. Mój kieszonkowy wąż znowu się odezwał, więc zerknęłam szybko na koszty przesyłki,a tam...1zł! Ależ byłam uradowana, więc od razu kliknęłam "kupuję" i kilka dni później już mogłam działać dalej. Okazało się, że w dniach, kiedy kupowałam masę była akurat promocja na koszty przesyłki:)) To się nazywa fuks!
Miałam już wydrukowany nowy motyw, który miał zastąpić dotychczasowe kwiatki na niebieskim tle, więc odrysowałam jego fragment, chcąc nanieść go na stopę. Dzięki temu wzór naniesiony masą strukturalną miał nawiązywać do motywu tortownicy. Za szablon posłużyła mi tektura podklejona taśmą dwustronną.
Chodziło o to, by masa nie dostała się pod tekturę i nie rozmazała wzoru. Był to najtrudniejszy i najbardziej mozolny etap metamorfozy, a mianowicie wycinanie nożykiem do tapet wzoru w kartonie. Wywijasy wymagały precyzji, a nożyk okazał się mało poręczny. Ponadto tektura nie była zbyt trwała, więc każdy z czterech dużych wzorów wymagał osobnego szablonu.
Grubość kartonu wyznaczała odpowiednią wysokość aplikacji i dzięki temu wzór nie był zbyt płaski. Masę nanosiłam zwykłym nożem kuchennym. Ważne jest, aby w przypadku tej masy zdjąć szablon zaraz po nałożeniu, ponieważ dłuższa zwłoka powoduje, że szablon będzie miał tendencję do odchodzenia razem z nałożonym wzorem.
Z mniejszym wzorem poszło łatwiej, ponieważ udało się zastosować tylko jeden szablon.
Swój debiut będzie miała na roczku Krzysia, który zbliża się wielkimi krokami.
Obiecałam, że zamieszczę zdjęcie zaproszenia na tę uroczystość. Gdy wyjęłam je z koperty byłam wniebowzięta. Wyglądało jeszcze lepiej niż na zdjęciach. W tym miejscu muszę podziękować pani Małgorzacie za pełen profesjonalizm i fantastyczny kontakt mailowy. Każdej mamie i każdemu tacie życzę takiego zadowolenia z usługi tworzenia zaproszeń na okazje związane z pociechą. Pani Małgosia była bardzo uprzejma, a na dodatek zaprojektowała prześliczne zdobienia wewnątrz zaproszenia. Oboje z mężem byliśmy zachwyceni. Uznałam zatem, że warto polecić jej usługi, dlatego zainteresowanych rodziców odsyłam do strony firmy Sorrento. Tymczasem zamieszczam obiecane zdjęcia. Sami popatrzcie, czy to zaproszenie nie jest słodkie ? :)
Pozdrawiam Was serdecznie i do kolejnego posta :)
wow!!!!
OdpowiedzUsuńło matko!
ale cudo!!!
ale masz niesamowity talent kobito!!!!
:D
napracowałaś się okrutnie ale efekt jest tego warty!!!!
[pozdrawiam bardzo serdecznie!!!!
Oj tam, oj tam :) A widziałaś blog Jagodowy zagajnik? Ta kobitka, to dopiero ma talent! Łączy ze sobą takie rzeczy, że przez głowę by nie przeszło. Zainspirowała mnie, ale ogromnie się cieszę, że Ci się podoba :) Kłaniam Ci się nisko w podziękowaniu za bardzo miłe słowa. Pozdrawiam równie serdecznie!
OdpowiedzUsuńwidziałam Jagodowy Zagajnik, ale jak oglądam rzeczy, które ona tworzy praktycznie z niczego, to brakuje mi słów normalnie!
OdpowiedzUsuńma oko, zmysł i smak a przy okazji bardzo pracowite i zdolne ręce :)
Ale Ty jesteś na dobrej drodze by osiagnąć to samo :)
miłego dnia!!!!
Zgadzam się CUDO!!! Podziwiam, dużo pracy ale efekt oszałamiający :)
OdpowiedzUsuńKochana po prostu mistrzostwo świata..... super pomysł i super wykonanie ....gratulacje....!!!! Gorące całuski pa....Dzięki ze do mnie zaglądasz....))))
OdpowiedzUsuńMam prośbę jak możesz zlikwiduj ten kod literowy ....jest on problematyczny szczególnie jak się nosi okulary całuski pa...
OdpowiedzUsuńGenialny pomysł na tortownicę, wyszła zjawiskowo i pieknie.Brawo!
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona. Mam taką tortownicę i myślałam, że nadaje się tylko do wyrzucenia. Tylko diy muszę zacząć od czegoś prostszego, żeby nie zepsuć;)
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńŚwietna patera. Cały Twój blog niezwykle pomysłowy i kreatywny.
A kociaki urocze, czy jeden z nich to kot syjamski?
Bardzo , bardzo mi sie podoba, a te niebieskie oczy, boskie
Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa. Dobrze zauważyłaś - Xawery to kot tajski, czyli syjamski klasyczny. Rzeczywiście oczy ma przepiękne. Xawery to nasz rodzinny głuptasek a Valdemar, czyli kot rosyjski niebieski to z kolei arystokratyczny mądrala ;) Każdy jest na swój sposób inny, ale oba są kochane. Pozdrawiam serdecznie!
Usuńale cudeńka, zapraszam do siebie na blog
OdpowiedzUsuńjestem pod wrażeniem! świetna
OdpowiedzUsuńTortownica super,sama jestem w trakcie realizacji tortownicy,tylko ja użyłam okrągłej deski do krojenia i również jak ty świecznika.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń