Adwentu czas..., czyli lampiony, kalendarz i gwiazda betlejemska

Dzisiaj będzie post łączony, czyli wszystkiego po trochu. Będzie trochę o lampionie adwentowym, o adwentowym kalendarzu, o gwieździe betlejemskiej z bibuły, o metamorfozie innego lampionu i pojawi się migawka z zaśnieżonego Zielonego Azylu.

Po roku pełnym zawirowań, radości, nowych doświadczeń, wspaniałych przygód, czasem smutków i zabiegania, nadszedł wreszcie czas radosnego oczekiwania. Temu oczekiwaniu poddaliśmy się i my. Obok najważniejszego, czyli przygotowań duchowych, z niecierpliwością wyczekujemy czasu strojenia choinki, aby nasz Krzysiu mógł po raz pierwszy samodzielnie zawiesić bombki i opleść ją łańcuchem z pomocą taty :) Tęsknimy za świąteczną atmosferą, która sprawia, że stajemy się jakby lepsi. Uwielbiamy wieszać lampki, stroić swoje domy, kupować prezenty i robić całe mnóstwo innych rzeczy związanych z przygotowaniami przedświątecznymi. Jesteśmy bardziej uprzejmi w pracy i w domu, częściej niż zazwyczaj życzymy, nawet obcym sobie ludziom, mnóstwa szczęścia i radości.
Z przyjemnością przeglądam Wasze blogi i z przerażeniem stwierdzam, że moje przygotowania do świąt są jeszcze daleko w polu! Pokazujecie cudne stroiki, małe choineczki, ozdoby stołu, własnoręcznie uszyte mikołajowe buty, słodkie aniołki, uroczo przystrojone kominki, zawieszane w oknach cudowne bombeczki. Mogłabym nieustannie wznosić "ochy" i "achy" na te piękne widoki. A u mnie, co? No własnie, rzecz w tym, że nic. Postanowiłam sobie zatem, że muszę błyskawicznie nadrobić zaległości. Uff, zdążyłam jeszcze przed końcem adwentu :)

Roraty

Na miesiąc przed adwentem, koleżanka poprosiła mnie o zrobienie lampionu adwentowego dla jej syna. Założenie było takie: zbudować lampion w kształcie domku (tu zgodnie stwierdziłyśmy, że styl wiejskiej chatki będzie najlepszy) w taki sposób, żeby koleżanka wraz synem, a właściwie syn z mamą (w tej kolejności :) mogli samodzielnie go złożyć, mając przy tym sporo frajdy. Zgodziłam się z wielka ochotą, ponieważ zainspirowała mnie do kolejnego projektu i nadała mi nowa "misję". Ponieważ uwielbiam takie wyzwania, zrobiłam szybki szkic, który jak to zwykle bywa w moim przypadku, przeleżał kolejne 3 tygodnie. Nie żeby leżał bezczynnie. Nic z tych rzeczy. Co kilka dni dorysowywałam kolejne "natchnione" elementy:)  Na wstępie powiem, że ten lampion nie powstał by bez pomocy kilku osób, które udostępniły materiały i podsunęły kilka pomysłów. Przełomowym, okazał się pomysł mojego męża, który zasugerował, żeby domek zrobić z pudełka po Happy Meal'u z McDonalds'a . Udaliśmy się zatem do galerii handlowej, celem nabycia wspomnianego zestawu, ale wyjątkowo nie mieliśmy tego dnia ochoty na fast food. Wśród konsumujących osób dostrzegliśmy pana z dwiema córkami, który zakupił dziewczynkom 2 zestawy Happy Meal. Zapytałam grzecznie pana, czy zgodziłby się odstąpić jedno z pudełek, na co, z lekkim zdziwieniem, zgodził się bez problemu i tym sposobem, był pierwszą osobą, która przyczyniała się do powstania lampionu :)
Potem to już było typowe zbieractwo: biała bibuła i kawałek dywanu od koleżanki, która zleciła "budowę" lampionu, a która zdobyła dywan od swojej sąsiadki; lustrzana folia od kolegi; kawałek kamiennej mozaiki  i płyta pilśniowa od kolegi Janusza; okleina drewnopodobna od moich rodziców; wycięcie "podłogi" pod wymiar przez kolegę Kubę, elektryka do domku wykonana przez mojego męża.
Gdy wszystkie elementy były gotowe, przystąpiłam do pracy.

Na początku konieczne było zamontowanie podłogi, za którą posłużyła płyta pilśniowa. Odrysowałam dno domku i dodałam progi po obu stronach, na których miały spocząć kamiennie schodki (z podarowanej mozaiki).




W pudełku wycięłam stosowne otwory na wystające progi i wyłożyłam płytą dno domku, która usztywniła całą konstrukcję i stanowiła jednocześnie podstawę do założenia "elektryki".
Zaletą pudełka po Happy Meal'u jest niewątpliwie fakt, że posiada ono uchwyt. Dodałam jedynie kawałek brystolu, celem dodatkowego usztywnienia i wzmocnienia istniejących uchwytów, po czym posmarowałam Vicolem i uwinęłam dodatkowo sznurkiem.



 Następnym krokiem było wykonanie dachu. Pierwotnie miałam kilka pomysłów: dach z maty trzcinowej, dach z podkładki bambusowej, dach z drewnianych patyczków do lodów pomalowanych bejcą (tylko z braku dostępu do patyczków wykluczyłam takie rozwiązanie). Ostatecznie stanęło na dachu imitującym gęstą strzechę, a mianowicie z kawałku dywanu. Wycięte na wymiar kawałki dywanu przykleiłam do dociętego kartonu za pomocą Vicolu (jak zwykle:). Wcześniej, zabezpieczyłam brzegi kartonu okleiną drewnopodobną.




Wnętrze domku wykleiłam lustrzaną folią samoprzylepną, aby wnętrze domku rozpraszało promienie lampki na wszystkie możliwe strony.


Po wyklejeniu wnętrza, zamocowaniu podłogi i ozdobieniu uchwytów, domek prezentował się już tak:


Przyszła kolej na "otwarcie" domku, czyli wycięcie otworów na okna i drzwi. Te wejściowe były pojedyncze, a "tarasowe" były podwójne. Okleiłam je okleiną drewnopodobną.




Chcąc nadać domkowi uroku, pomyślałam o dodaniu lampek zewnętrznych typu sople. Wyprowadzenie instalacji elektrycznej na zewnątrz było raczej karkołomnym zadaniem, więc po prostu ponakłuwałam ścianki gruba igłą tuż pod dachem.



Drzwi wyposażyłam w dużą klamkę, którą udałoby się chwycić także w rękawiczkach, a otwarcie drzwi będzie konieczne, żeby włączyć lampion, lub żeby użyć drzwi tarasowych celem wymiany baterii. 
Podzieliłabym się z Wami szczegółami instalacji elektrycznej, ale mąż ogłosił "ochronę praw autorskich" i mogę Wam pokazać jedynie malutkie szczególiki :)



Widać też dokładnie, jak wygląda próg, na którym zostanie zamontowany kamienny schodek.






Przyszedł czas na detale. Trudno, żeby domek wciąż widniał pod szyldem McDonald's, więc konieczne było wykonanie elewacji w systemie modułowym. Z kolorowego brystolu wycięłam pod wymiar pojedyncze ściany i odrysowałam istniejące już takie otwory, jak drzwi i okna. Konieczne było także ponakłuwanie nowych ścian pod lampki - sople :) Otwory w oryginalnym pudełku nieco powiększyłam, na wypadek gdyby  te na ścianach elewacyjnych nie pokrywały się idealnie.  Za pomocą masy akrylowej wykonałam podmurówkę i obwódki wokół drzwi i okien. Zanim masa wyschła narysowałam na niej poszczególne kamienie ostrym zakończeniem patyczka do szaszłyków. Na koniec wyrysowane szczeliny zamalowałam lekko zmoczonym pędzelkiem w szarej plakatówce. 


Pomyślałam także o doniczkach z roślinnością. Jasny brystol docięłam pod wymiar każdego okna i dodałam wypustki, które po przejściu przez elewacje, można by podkleić od wewnętrznej strony domku.




Każdej doniczce odpowiadały stosowne nacięcia na pudełku.









Za roślinność posłużyły mi 2 paski z wycinanek. Wzdłuż jednego z dłuższych boków zrobiłam zagięcie, które zostanie posmarowane klejem i roślinność zostanie wklejona do doniczki.


Natomiast na drugim boku wycięłam nieregularną falę (najlepiej, jeśli dwa kolory nie zachodzą na siebie idealnie).

Z tej samej strony ponacinałam, raz przy razie kolorową wycinankę, celem stworzenia imitacji trawy. Aby roślinność stała się bardziej trójwymiarowa, użyłam dwóch różnych odcieni zieleni. Na koniec skleiłam oba kolory i rozczochrałam "trawkę".


Pozostało jedynie wklejenie "trawki" do doniczki, ale już zadanie dla mamy i syna :)




W ten sposób powstały gotowe elementy, które wystarczyło połączyć ze sobą. Każdą ze stron elewacji popakowałam w osobne woreczki, żeby łatwiej było je dopasować.


Na koniec jeszcze "znak firmowy" i gotowe :)


Tak przygotowany lampion - domek został wręczony mamie i synowi. Z pewnego źródła wiem, że oboje byli bardzo zadowoleni i szczęśliwi, że mogli spędzić wspólnie czas na przygotowywaniu się do rorat.
Osobiście mam wielką satysfakcję, że mogłam przyczynić się do tego rodzinnego zadania i przedstawić Wam etapy powstawania tego tradycyjnego lampionu. Być może stanie się on inspiracją dla tych, którzy w przyszłym roku myślą poważnie o stworzeniu lampki własnymi silami.







Pragnęłam jeszcze zdążyć w tym roku z kalendarzem adwentowym, który zaczęłam tworzyć już w zeszłym roku. Niestety i w tym roku nie było dane mi skończyć. Nie mniej jednak uchylę Wam już rąbka tajemnicy i pokażę dotychczasowe efekty mojej pracy. Obiecuję z ręką na sercu, że za rok na pewno go skończę i pokażę, jak go wykonać :)


Jako, że obecny post to "wszystko w jednym", pokażę Wam jeszcze metamorfozę pewnego lampionu, który od dawna prosił się o zmianę koloru. W pierwszym etapie pomalowałam go szarą farbą akrylową, a później omiotłam pędzlem z białą farbą (również akrylową). Użyłam metody suchego pędzla, którą opisywałam tutaj.


Widoczna na zdjęciu biała Gwiazda Betlejeska, to moja nieśmiała próba stworzenia dekoracji bożonarodzeniowej, której szczegółowy tutorial znalazłam na stronie kwiaty z bibuły. Autorka bloga tworzy niesamowite kwiaty. Uprzedzam jednak, że jest to zadanie dla wytrwałych, bowiem stworzenie takiego kwiatu jest strasznie czasochłonne. Jednak efekt jest wart poświęcenia :)

Z całego serca życzę Wam radosnego oczekiwania na "pierwszą gwiazdkę"  i cudownych chwil spędzonych w gronie najbliższych na przygotowywaniu się do tych wspaniałych świąt, jakimi są święta Bożego Narodzenia.



Zielony Azyl okrył się białym puchem. Mimo wszystko lepiej się na niego patrzy z cieplutkiego pokoju :)



Komentarze

  1. Fenomenalny pomysł na lampion!!!Wiesz,moje dzieci już wyrosły z lampionów ale zapamiętam Twój pomysł i przygotuję taki w przyszłym roku dla mojej siostrzenicy.Widzisz,w kościele najczęściej dzieciaki chodzą z kupionymi lampkami a ja pamiętam jak z tatą robiłam własnorecznie lampionik,który miał małą żaróweczkę i płaską baterię...to były niezapomniane chwile z tatą:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaniemówiłam z wrażenia. Napracowałaś się przy tym domku, ale warto było. Dopracowany każdy szczegół. Lampion lepiej wygląda po Twojej metamorfozie ;)
    Buziaki
    K.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale efekty:) Długo czekałam na Twój kolejny wpis:) Cudowne prace wykonałaś.....domek wspaniały. Lampion który stworzyłaś też przeszdł cudowną metamorfozę:) A zielony azyl - hmmm....w zimowej odsłonie wygląda równie imponująco:)

    Pozdrawiam

    isza z deco-szuflada

    OdpowiedzUsuń
  4. Samych cudownych chwil w Święta Bożego Narodzenia życzę Tobie i Twoim bliskim

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, ale ja nie mam pudełka z McDonald's u mnie w mieście go nie ma a potrzebuję na czwartek lampionu adwentowego na religię :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Stara Winiarnia